Four
Nazajutrz rano obudziłam się i pomyślałam, że dziwny sen miałam. Śniłam o chłopaku spod teatru. Po chwili zorientowałam się, że to nie był żaden sen i naprawdę umówiłam się z tym chłopakiem. Przepraszam nie z chłopakiem, z Justinem. W końcu poznałam Jego imię podobało mi się tak samo jak cała reszta. Spojrzałam na zegarek była 10:30. Wstałam wyciągnęłam ubrania z szafy i poszłam pod prysznic. Po kąpieli ubrałam się i zeszłam na dół na śniadanie. Gdy usiadłam moja mama, która jakimś cudem była jeszcze w domu zapytała skąd ten uśmiech na mojej twarzy. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że cały czas chodzę z durnym uśmieszkiem na twarzy. Odpowiedziałam mamie, że po prostu mam dobry humor. Wtedy dała mi spokój. Postawiła na stole kanapki po czym pożegnała się i wyszła do pracy. Po zjedzeniu śniadania poszłam do salonu i włączyłam telewizję. Obejrzałam jakiś nudny film po czym włączyłam muzykę. Oczywiście od razu zaczęłam tańczyć. Po chwili ktoś podszedł od tyłu i zakrył mi oczy. Zaczęłam krzyczeć i szarpać się w końcu udało mi się uderzyć osobę, która mnie trzymała. Myślałam, że trafiłam w brzuch ale chyba jednak trochę minęłam się z celem bo gdy się odwróciłam zobaczyłam zwijającego się z bólu Justina.
-O Boże przepraszam naprawdę nie chciałam, a w sumie to nie ja powinnam przeprosić. Dlaczego tu wszedłeś?
-Dzwoniłem, ale nikt nie odbierał, nacisnąłem na klamkę i drzwi były otwarte. Wszedłem i zobaczyłem Ciebie hmm wykonującą jakieś nieokreślone ruchy. I wtedy podszedłem i zakryłem Ci oczy.
-Przecież miałeś być o czwartej. Powiedziałam i odruchowo spojrzałam na zegarek, była 16:05- Taa to wyjaśnia twoją obecność.
-Dobra jesteś gotowa na wycieczkę?
-Tak tylko nie jadłam obiadu, jestem głodna jak wilk. Poczekaj zrobię sobie tylko jakąś kanapkę. Chodź za mną do kuchni.
-Wow-Tyle usłyszałam gdy Justin wszedł do kuchni. Masz niezły dom.
-Dziękuję. Ok już zabieram się za jedzenie.
-Hmm mam prośbę. Czy mógłbym też dostać kanapkę? Nie jadłem już od pół godziny.- Powiedział po czym się roześmiał.
-Haha oczywiście żarłoku-również się roześmiałam.
Zróbiłam kanapki, zjedliśmy i zaczęliśmy się zbierać. Poszłam na górę spakowałam do torebki: błyszczyk waniliowy, gumy do żucia, okulary przeciwsłoneczne, telefon, aparat. Następnie zeszłam na dół do Justina.
-Mam wziąć coś jeszcze? Coś do jedzenia albo picia?
-O tak możesz zabrać coś do jedzenia jestem głodny dosłownie co pięć minut! W sumie sok też możesz zabrać. Mam w plecaku tylko koc więc mogę to spakować.
Wzięłam dwa batoniki z musli, czipsy, dwa jabłka, paczkę ciastek i karton soku pomarańczowego. Zapakowaliśmy wszystko do plecaka Justina, wyszliśmy na zewnątrz, zamknęłam drzwi po czym ruszyłam za Justinem.
-A tak właściwie to dokąd Ty mnie prowadzisz? Idziemy już strasznie długo.
-Jeszcze tylko chwila. Odpowiedział Justin - Zamknij oczy. Posłusznie zrobiłam co mi kazał - Nie bój się będę Cię prowadził. Złapał mnie za rękę i poprowadził przed siebie. Po chwili powiedział, że mogę już otworzyć oczy. Ujrzałam najpiękniejsze miejsce jakie do tej pory widziałam. Była to mała okrągła polanka, otoczona drzewami, tuż za nimi widać było mały strumyk, który płynąc cudownie szumiał.
-Mam nadzieje, że to miejsce spodoba Ci się tak samo jak mnie. Często tu przychodzę kiedy mam jakiś problem lub chcę pobyć sam.
-Jest pięknie, nigdy w życiu nie widziałam tak wspaniałego miejsca.
Byłam naprawdę zachwycona. Spojrzałam na Justina, który wpatrywał się we mnie z uśmiechem.
-Jesteś pierwszą osobą, której pokazałem to miejsce.
Czułam, że się czerwienię.
-Cieszę się, że mnie tu zabrałeś.
-Dobra, pooglądaliśmy, a tymczasem znów jestem głodny!
-Tego się właśnie spodziewałam. Odparłam ze śmiechem - Więc zjedzmy coś.
Justin rozpakował plecak i zaczęliśmy jedzenie. Po napełnieniu naszych brzuchów jedzeniem rozłożyliśmy się na kocu i patrzyliśmy na niebo prześwitujące między drzewami. Nie odzywaliśmy się do siebie po prostu cieszyliśmy się tą chwilą. Było mi tak przyjemnie, że w pewnej chwili zasnęłam. Obudziłam się gdy poczułam na sobie coś mokrego. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Justina, który oblewał mnie wodą ze strumyka.
-Przepraszam czy Ty się czasami nie zapomniałeś-Krzyknęłam-Co Ty sobie wyobrażasz?!
Zobaczyłam Jego przestraszoną minę i wybuchnęłam śmiechem. Już dłużej nie mogłam się powstrzymać!
-Haha ale miałeś minę! Tylko żartowałam. Nie jestem jakąś paniusią, która boi się odrobiny wody.
-Tak bardzo śmieszne. Myślałem, że zaraz się na mnie rzucisz.
-Oo nie martw się mogę zrobić teraz - po tych słowach podbiegłam do Niego i wrzuciłam do wody. Niestety Justin trzymał moją rękę więc już po chwili obydwoje byliśmy w wodzie, która okazała się totalnie lodowata.
-Matko jak zimno. Kiedy mnie nią oberwałeś wydawała się cieplejsza.
-Cholera chodźmy musimy szybko stąd wyjść!
Gdy wyszliśmy na brzeg trzęśliśmy się z zimna całe szczęście nasz koc był na tyle duży, żeby przykryć nas oboje. Siedzieliśmy tak naprawdę blisko siebie. Czułam Jego ciało na swoim. Już chciałam coś powiedzieć kiedy nagle zadzwonił mój telefon to była mama.
-Gdzie Ty jesteś? Wiesz, która jest godzina?
-Jestem hmm w lesie z Justinem.
-To Twój nowy kolega? Znam Go?
-Nie chyba nie znasz. Tak to mój nowy kolega.
-Dobra pogadamy o tym w domu. Masz tu wrócić jak najszybciej!
Odłożyłam telefon i chciałam powiedzieć Justinowi, że musimy się zbierać ale On już pakował rzeczy do plecaka.
-Słyszałem Twoją rozmowę. Możemy wracać.
Podczas powrotu znów zrobiło Nam się strasznie zimno. Szliśmy pociągając nosami i trzęsąc się. Byliśmy tak wyczerpani, że nawet nie rozmawialiśmy. W końcu doszliśmy do mojego domu.
-No więc to chyba na tyle.
-Taa dziękuję za wspaniały dzień. Mam nadzieję, że jutro też się spotkamy?
-Oczywiście zapewnił mnie Justin. Podaj mi tylko swój nr telefonu. Wymieniliśmy się nr i rozeszliśmy się do domów. Gdy weszłam. Moi rodzice już spali. Była dopiero 10 ale oni są strasznie zapracowani. Po cichu weszłam na górę, zdjęłam mokre ubrania i założyłam piżamę. Nie miałam siły na kąpiel. Weszłam do cieplutkiego łóżka. Włączyłam laptopa. Sprawdziłam pocztę. W skrzynce było tylko kilka reklam. Następnie weszłam na Facebooka i napisałam: "Szalony dzień. Chcę to powtórzyć. Dziękuję J." Po tym zamknęłam i odłożyłam laptopa. Położyłam się i od razu zasnęłam.
Jest 4 mam nadzieję, że wraz z napisanymi rozdziałami zdobędę więcej czytelników :D Tymczasem życzę miłego czytania i liczę komentarze :)
-O Boże przepraszam naprawdę nie chciałam, a w sumie to nie ja powinnam przeprosić. Dlaczego tu wszedłeś?
-Dzwoniłem, ale nikt nie odbierał, nacisnąłem na klamkę i drzwi były otwarte. Wszedłem i zobaczyłem Ciebie hmm wykonującą jakieś nieokreślone ruchy. I wtedy podszedłem i zakryłem Ci oczy.
-Przecież miałeś być o czwartej. Powiedziałam i odruchowo spojrzałam na zegarek, była 16:05- Taa to wyjaśnia twoją obecność.
-Dobra jesteś gotowa na wycieczkę?
-Tak tylko nie jadłam obiadu, jestem głodna jak wilk. Poczekaj zrobię sobie tylko jakąś kanapkę. Chodź za mną do kuchni.
-Wow-Tyle usłyszałam gdy Justin wszedł do kuchni. Masz niezły dom.
-Dziękuję. Ok już zabieram się za jedzenie.
-Hmm mam prośbę. Czy mógłbym też dostać kanapkę? Nie jadłem już od pół godziny.- Powiedział po czym się roześmiał.
-Haha oczywiście żarłoku-również się roześmiałam.
Zróbiłam kanapki, zjedliśmy i zaczęliśmy się zbierać. Poszłam na górę spakowałam do torebki: błyszczyk waniliowy, gumy do żucia, okulary przeciwsłoneczne, telefon, aparat. Następnie zeszłam na dół do Justina.
-Mam wziąć coś jeszcze? Coś do jedzenia albo picia?
-O tak możesz zabrać coś do jedzenia jestem głodny dosłownie co pięć minut! W sumie sok też możesz zabrać. Mam w plecaku tylko koc więc mogę to spakować.
Wzięłam dwa batoniki z musli, czipsy, dwa jabłka, paczkę ciastek i karton soku pomarańczowego. Zapakowaliśmy wszystko do plecaka Justina, wyszliśmy na zewnątrz, zamknęłam drzwi po czym ruszyłam za Justinem.
-A tak właściwie to dokąd Ty mnie prowadzisz? Idziemy już strasznie długo.
-Jeszcze tylko chwila. Odpowiedział Justin - Zamknij oczy. Posłusznie zrobiłam co mi kazał - Nie bój się będę Cię prowadził. Złapał mnie za rękę i poprowadził przed siebie. Po chwili powiedział, że mogę już otworzyć oczy. Ujrzałam najpiękniejsze miejsce jakie do tej pory widziałam. Była to mała okrągła polanka, otoczona drzewami, tuż za nimi widać było mały strumyk, który płynąc cudownie szumiał.
-Mam nadzieje, że to miejsce spodoba Ci się tak samo jak mnie. Często tu przychodzę kiedy mam jakiś problem lub chcę pobyć sam.
-Jest pięknie, nigdy w życiu nie widziałam tak wspaniałego miejsca.
Byłam naprawdę zachwycona. Spojrzałam na Justina, który wpatrywał się we mnie z uśmiechem.
-Jesteś pierwszą osobą, której pokazałem to miejsce.
Czułam, że się czerwienię.
-Cieszę się, że mnie tu zabrałeś.
-Dobra, pooglądaliśmy, a tymczasem znów jestem głodny!
-Tego się właśnie spodziewałam. Odparłam ze śmiechem - Więc zjedzmy coś.
Justin rozpakował plecak i zaczęliśmy jedzenie. Po napełnieniu naszych brzuchów jedzeniem rozłożyliśmy się na kocu i patrzyliśmy na niebo prześwitujące między drzewami. Nie odzywaliśmy się do siebie po prostu cieszyliśmy się tą chwilą. Było mi tak przyjemnie, że w pewnej chwili zasnęłam. Obudziłam się gdy poczułam na sobie coś mokrego. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Justina, który oblewał mnie wodą ze strumyka.
-Przepraszam czy Ty się czasami nie zapomniałeś-Krzyknęłam-Co Ty sobie wyobrażasz?!
Zobaczyłam Jego przestraszoną minę i wybuchnęłam śmiechem. Już dłużej nie mogłam się powstrzymać!
-Haha ale miałeś minę! Tylko żartowałam. Nie jestem jakąś paniusią, która boi się odrobiny wody.
-Tak bardzo śmieszne. Myślałem, że zaraz się na mnie rzucisz.
-Oo nie martw się mogę zrobić teraz - po tych słowach podbiegłam do Niego i wrzuciłam do wody. Niestety Justin trzymał moją rękę więc już po chwili obydwoje byliśmy w wodzie, która okazała się totalnie lodowata.
-Matko jak zimno. Kiedy mnie nią oberwałeś wydawała się cieplejsza.
-Cholera chodźmy musimy szybko stąd wyjść!
Gdy wyszliśmy na brzeg trzęśliśmy się z zimna całe szczęście nasz koc był na tyle duży, żeby przykryć nas oboje. Siedzieliśmy tak naprawdę blisko siebie. Czułam Jego ciało na swoim. Już chciałam coś powiedzieć kiedy nagle zadzwonił mój telefon to była mama.
-Gdzie Ty jesteś? Wiesz, która jest godzina?
-Jestem hmm w lesie z Justinem.
-To Twój nowy kolega? Znam Go?
-Nie chyba nie znasz. Tak to mój nowy kolega.
-Dobra pogadamy o tym w domu. Masz tu wrócić jak najszybciej!
Odłożyłam telefon i chciałam powiedzieć Justinowi, że musimy się zbierać ale On już pakował rzeczy do plecaka.
-Słyszałem Twoją rozmowę. Możemy wracać.
Podczas powrotu znów zrobiło Nam się strasznie zimno. Szliśmy pociągając nosami i trzęsąc się. Byliśmy tak wyczerpani, że nawet nie rozmawialiśmy. W końcu doszliśmy do mojego domu.
-No więc to chyba na tyle.
-Taa dziękuję za wspaniały dzień. Mam nadzieję, że jutro też się spotkamy?
-Oczywiście zapewnił mnie Justin. Podaj mi tylko swój nr telefonu. Wymieniliśmy się nr i rozeszliśmy się do domów. Gdy weszłam. Moi rodzice już spali. Była dopiero 10 ale oni są strasznie zapracowani. Po cichu weszłam na górę, zdjęłam mokre ubrania i założyłam piżamę. Nie miałam siły na kąpiel. Weszłam do cieplutkiego łóżka. Włączyłam laptopa. Sprawdziłam pocztę. W skrzynce było tylko kilka reklam. Następnie weszłam na Facebooka i napisałam: "Szalony dzień. Chcę to powtórzyć. Dziękuję J." Po tym zamknęłam i odłożyłam laptopa. Położyłam się i od razu zasnęłam.
Jest 4 mam nadzieję, że wraz z napisanymi rozdziałami zdobędę więcej czytelników :D Tymczasem życzę miłego czytania i liczę komentarze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz